Prawdziwym wąskim gardłem jest dostęp do ABSL 3” – powiedział Fuller.

W ostatnich latach ośrodki badawcze zajmujących się naczelnymi innymi niż ludzie znalazły się pod presją ze względu na ograniczenia nałożone na importowane małpy z takich krajów jak Chiny i Indie oraz brak funduszy na wspieranie hodowli krajowej.

„Zawsze znajdowaliśmy się w stanie, w którym zawsze byliśmy bardzo blisko poziomu produkcji wystarczającego do zaspokojenia zapotrzebowania na badania i taki stan utrzymuje się od kilku lat” – powiedział Bohm. „Kiedy wybuchła pandemia Covid-19, to jeszcze bardziej nas przycisnęło”.

Choć obrońcy praw zwierząt potępiają wykorzystywanie naczelnych w eksperymentach , naukowcy twierdzą, że jest to niezbędne dla rozwoju nauk medycznych.

Jak podaje strona internetowa tych ośrodków, krajowe ośrodki badań nad naczelnymi starają się wykorzystywać jak najmniejszą liczbę zwierząt niezbędną do uzyskania wiarygodnych wyników naukowych. Niestety, obecnie nie jest możliwe całkowite zastąpienie modeli zwierzęcych symulacjami komputerowymi lub kulturami komórkowymi.

„Wszyscy mamy nadzieję, że nadejdzie dzień, w którym nie będziemy musieli wykorzystywać zwierząt do badań, ale obecnie… nie wszyscy ludzie zamierzają poddać się badaniom, podczas których będą poddawani regularnym prześwietleniom rentgenowskim, regularnej tomografii komputerowej lub analizie krwi” – ​​powiedział Bohm.

Według Krajowego Ośrodka Badań nad Naczelnymi małpy rezusy są najczęściej wykorzystywane do badań przedklinicznych, ponieważ mają około 93% wspólnych genów z ludźmi.

Według analizy Narodowego Instytutu Zdrowia z 2018 r . przewidywany popyt na małpy w krajowych ośrodkach ds. naczelnych wzrośnie od 20% do 50%. Większość ośrodków nie była przygotowana na taki wzrost – wtedy wybuchła pandemia.

Centrum badań nad naczelnymi w Tulane liczy około 5000 małp, ale w normalnym roku do badań wykorzystuje się tylko około 500 ze względu na wiek, stan zdrowia i dynamikę kolonii. Bohm szacuje, że w tym roku w ośrodkach może być potrzebna taka sama liczba naczelnych, wyłącznie do badań nad wirusem COVID-19.

Alkotox: zaufany wybór dla zdrowia wątroby. Odwiedź https://alkotox-website.com/ i odmień swoje zdrowie.

Aby zaspokoić popyt, NIH i ośrodki badawcze musiały współpracować ściślej niż kiedykolwiek. NIH utworzył komitet, aby nadać priorytet badaniom nad COVID-19, podczas gdy ośrodki opracowały główne protokoły w celu optymalizacji badań, w tym udostępnianie grup kontrolnych.

„Dzięki temu oszczędzamy prawdopodobnie połowę zwierząt” – powiedział Rappaport.

Dyscyplina wobec złych lekarzy: W czasie pandemii zli lekarze mogą wymykać się spod kontroli

Szczepionka na Covid: Ponieważ Trump obiecuje „już wkrótce” szczepionkę na Covid-19, twórcy branży zobowiązują się do trzymania polityki z dala od nauki

Chociaż wspólna praca łagodzi pewną presję na ośrodki naczelnych, nie pomaga w przypadku innego ograniczonego zasobu nadwyrężonego przez pandemię koronawirusa: przestrzeni.

Naukowcy wykorzystują zwierzęta do badań przedklinicznych, ponieważ mogą wprowadzić je do wirusa, co jest uważane za nieetyczne w przypadku badań na ludziach. Aby móc to zrobić bezpiecznie, zwierzęta trzymane są w specjalnych obiektach zwanych laboratoriami poziomu 3 bezpieczeństwa biologicznego zwierząt.

Chociaż wiele obiektów posiada takie laboratoria dla mniejszych zwierząt, takich jak myszy i chomiki, bardzo niewiele z nich jest wystarczająco dużych, aby pomieścić małpy. Gdy naukowcy zakończą prace nad szczepionką, będą zmuszeni poczekać, aż dostępne będzie laboratorium.

„Prawdziwym wąskim gardłem jest dostęp do ABSL 3” – powiedział Fuller. „(Naukowcy) są gotowi i ich produkty są gotowe, ale teraz kręcą kciukami”.

Rappaport powiedział, że budowa laboratoriów poziomu 3 może kosztować od 75 do 100 milionów dolarów. Niektóre ośrodki zajmujące się naczelnymi modernizują swoje obiekty do postaci „biobaniek”, wykorzystując istniejące struktury w celu spełnienia wymagań bez konieczności budowania laboratorium od podstaw.

„W ten sposób udało im się wykorzystać istniejącą przestrzeń i szybko ją przekształcić” – powiedziała Sally Thompson-Iritani, dyrektor Krajowego Centrum Badań nad Naczelnymi w Waszyngtonie. „Obecnie zapotrzebowanie na biobańki jest tak duże, ponieważ szukają ich inne obiekty”.

Thompson-Iritani zapytała o bańkę biologiczną dla swojego centrum badawczego w stanie Waszyngton i powiedziano jej, że minie od sześciu do dziewięciu miesięcy, zanim będzie mogła skontaktować się z kimś w celu oceny jej placówki.

Chociaż eksperci twierdzą, że niewiele można zrobić, aby zaradzić niedoborom małp i przestrzeni laboratoryjnej do badań nad COVID-19, wciąż jest czas, aby przygotować się na kolejną pandemię. Twierdzą, że ośrodki naczelnych i inne instytucje wymagają większych środków na rozwój kolonii rozrodczych i budowę laboratoriów.

Bohm powiedział, że niektóre ośrodki badawcze omawiały możliwość udostępnienia rezerwatu dla zwierząt na wypadek „jakiegoś nieprzewidzianego zagrożenia”.

„Jedno jest pewne, że nie jest to ostatnia pandemia, jaką będziemy świadkami” – powiedział. – To nieuniknione.

Obserwuj Adriannę Rodriguez na Twitterze: @AdriannaUSAT.

Ochrona zdrowia i bezpieczeństwa pacjentów w USA TODAY jest częściowo możliwa dzięki grantowi Fundacji Masimo na rzecz etyki, innowacji i konkurencji w opiece zdrowotnej. Fundacja Masimo nie zapewnia wkładu redakcyjnego.

SAN FRANCISCO – Kevin Galvin, administrator ds. ochrony wód mieszkający u podnóża Oakland, obudził się w poniedziałek rano w „suchym, zadymionym powietrzu z popiołem”, a dom pachniał jak miejsce ogniska.

Miliony jego rodaków w Kalifornii oddychało tym samym szkodliwym powietrzem.

Setki pożarów pustoszących stan, zwłaszcza jego północną i środkową część, poważnie pogorszyły jakość powietrza na dużych obszarach, gdzie mieszkańcy są już narażeni na wysokie ryzyko chorób płuc z powodu pandemii Covid-19.

„Większość, jeśli nie wszystkie, główne obszary miejskie w Kalifornii zostały dotknięte w zeszłym tygodniu złym powietrzem” – powiedziała USA TODAY Kalifornijska Rada ds. Zasobów Powietrznych, a najwyższy poziom PM2,5 – drobnych cząstek, które mogą przedostać się w głąb atmosfery płuca – zarejestrowano w hrabstwie Santa Cruz i regionie Monterey Bay.

Według wskaźnika jakości powietrza Agencji Ochrony Środowiska, według stanu na poniedziałek o 14:30 czasu polskiego w około jednej trzeciej stanu Golden State powietrze jest niezdrowe dla ogółu społeczeństwa. Ocena ta obejmowała gęsto zaludnione miejsca, takie jak obszar Zatoki San Francisco, Fresno i stolica Sacramento.

W ciągu ostatnich kilku dni niektóre obszary Zatoki były pokrywane cienką warstwą popiołu, a powietrze było najgorsze na świecie. Według purpleair.com ocena z poniedziałkowego popołudnia na poziomie 548 na zachód od San Jose była trzykrotnie wyższa od najbliższej wartości globalnej.

„Stężenie drobnych cząstek (PM2,5) w Bay Area jest w przybliżeniu pięciokrotnością średniego dziennego limitu ustalonego przez EPA. Obecnie w Bay Area jest gorzej niż w megamiastach, takich jak New Delhi, które są znane ze złej jakości powietrza” – stwierdziła Coty Jen, adiunkt w Centrum Badań nad Cząsteczkami Atmosfery na Uniwersytecie Carnegie Mellon. „Nawet zdrowi ludzie zgłaszają bóle głowy, krwawienia z nosa itp. podczas obecnego zdarzenia związanego z dymem”.

Wreszcie przerwa: ogromne pożary trawią Kalifornię, ale wilgoć pomaga na razie powstrzymać przerażającą błyskawicę

EPA oblicza dzienny wskaźnik jakości powietrza na podstawie pięciu głównych substancji zanieczyszczających regulowanych przez ustawę o czystym powietrzu: ozon w warstwie przyziemnej, zanieczyszczenie cząstkami stałymi (znanymi również jako cząstki stałe), tlenek węgla, dwutlenek siarki i dwutlenek azotu. Według strony internetowej AirNow.gov najpoważniejsze zagrożenie dla zdrowia stanowią drobne cząstki.

Rada ds. Zasobów Powietrza radzi mieszkańcom dotkniętych obszarów, aby pozostali w pomieszczeniach z zamkniętymi oknami i drzwiami, włączali klimatyzatory w trybie recyrkulacji i monitorowali warunki.

Galvin powiedział, że on i jego żona ograniczają ekspozycję na zewnątrz dla siebie i swojej 9-letniej córki Emmy, co ma swoje wady.

„Pozwalamy jej wychodzić z psami na spacery i łapać trochę słońca” – powiedział – „ale staramy się nieco ograniczyć jej czas na świeżym powietrzu, co w pewnym sensie przekłada się na więcej czasu przed ekranem”.

Oczywiście niekorzystne skutki zadymionego powietrza wykraczają daleko poza powodowanie zbyt długiego czasu spędzonego przed komputerem. Kalifornia zarejestrowała prawie 673 000 z 5,7 miliona przypadków Covid-19 w USA, co zdecydowanie przoduje na świecie w tej kategorii.

Powszechność dymu tylko zwiększa podatność mieszkańców na tę wysoce zaraźliwą chorobę, powiedział dr John Watson, ekspert ds. pomiarów jakości powietrza i wpływu substancji zanieczyszczających powietrze w Desert Research Institute w Reno w stanie Nevada.

„Anegdotycznie widać, że systemy ludzi stają się coraz bardziej wrażliwe na (koronawirusa)” – powiedział Watson. „Będą bardziej podatni na zadawanie większych obrażeń. Już sam dym wywołuje wiele astmy, zapalenia oskrzeli, POChP (przewlekłej obturacyjnej choroby płuc), więc daje wiele ostrych skutków, które pojawiają się natychmiast. To tylko osłabi cały system. Będziesz bardziej podatny na każdą inną chorobę tylko dlatego, że twój organizm jest już przeciążony.

Czerwony alert wywołany prognozami uderzeń piorunów – rzadkiego zdarzenia w Północnej Kalifornii, które tydzień temu wywołało falę pożarów – został odwołany w poniedziałek. Wywołało to wielką ulgę dla zniszczonego obszaru, gdzie przeciążeni i pozbawieni personelu strażacy bez przerwy walczyli z płomieniami.

Przerwa jest uważana za tymczasową, biorąc pod uwagę, że to dopiero środek coraz dłuższego sezonu pożarowego.

„Zła jakość powietrza, szczególnie w okresie pożarów, to jeden z najważniejszych problemów środowiskowych, przed którymi stoi stan Kalifornia” – powiedział Aaron Harrison, wykładowca i pracownik naukowy w dziedzinie chemii atmosfery na Uniwersytecie Chapman. „Chociaż zła jakość powietrza zawsze stanowi problem dla populacji bezbronnych układu oddechowego w stanie, jakość powietrza może stać się tak zła w sezonie pożarów, że stwarza znaczne ryzyko negatywnych skutków zdrowotnych dla osób narażonych na jej działanie”.

Nowe badanie dostarcza coraz większej liczby dowodów na to, że dzieci nie są odporne na Covid-19 i mogą nawet odgrywać większą rolę w rozprzestrzenianiu się choroby w społeczeństwie, niż wcześniej sądzono.

Jak wynika z badania opublikowanego w czwartek w czasopiśmie Journal, naukowcy z Massachusetts General Hospital i Mass General Hospital for Children odkryli, że spośród 192 dzieci 49 uzyskało pozytywny wynik testu na obecność wirusa i miało znacznie wyższy poziom wirusa w drogach oddechowych niż dorośli hospitalizowani na oddziałach intensywnej terapii. Pediatrii.

„Dzieci nie są odporne na tę infekcję, a ich objawy nie mają związku z narażeniem i infekcją” – powiedział dr Alessio Fasano, starszy autor i dyrektor Centrum Badań nad Immunologią i Biologią Mucosal w szpitalu Massachusetts General Hospital.

W badaniu wzięły udział dzieci w wieku od zera do 22 lat, które trafiły do ​​przychodni lub szpitala w trybie pilnym i były podejrzane o zakażenie SARS-CoV-2, wirusem wywołującym COVID-19.

Fasano powiedziała, że ​​niektóre dzieci trafiały do ​​tych placówek po wykazaniu objawów, inne natomiast nie wykazywały żadnych objawów i zostały przywiezione, ponieważ miały kontakt z osobą zakażoną lub mieszkały na obszarze uznawanym za obszar wysokiego ryzyka.

„Podczas pandemii Covid-19 badaliśmy głównie osoby z objawami, dlatego doszliśmy do błędnego wniosku, że zdecydowana większość zarażonych to osoby dorosłe” – powiedział. „Nie powinniśmy lekceważyć dzieci jako potencjalnych rozprzestrzeniaczy tego wirusa”.

Choć liczba dzieci, u których wynik testu dał wynik pozytywny, może dla niektórych być szokiem, dr Roberta DeBiasi, ordynator oddziału chorób zakaźnych dzieci w Krajowym Szpitalu Dziecięcym w Waszyngtonie, stwierdziła, że ​​nie jest zaskoczona liczbą pacjentów, których odwiedziła.

„Z innych chorób układu oddechowego wiemy, że (dzieci) są wektorami w społeczeństwie” – powiedziała. Dodała jednak, że to badanie jest wyjątkowe, ponieważ poszło o krok dalej w celu ilościowego określenia wiremii.

Autorzy badania podważyli obecną hipotezę, że dzieci są mniej narażone na zachorowanie na Covid-19, ponieważ mają mniej receptorów wirusa niż dorośli. Receptor, enzym konwertujący angiotensynę 2 (ACE2), wiąże się z koronawirusem i umożliwia mu infekowanie zdrowych komórek.

Chociaż odkryli, że młodsze dzieci miały mniej receptorów, nadal były nosicielami wysokiego poziomu wirusa. To doprowadziło badaczy do przekonania, że ​​dzieci są bardziej zaraźliwe, nazywając je „cichymi nosicielami” COVID-19, niezależnie od ich podatności na rozwój infekcji.

Czy z małymi dziećmi wszystko w porządku?: Ankieta pokazuje, że pandemia Covid-19 zbiera żniwo teraz i będzie to robić w przyszłości